poniedziałek, 9 marca 2015

POU

Kim jest Pou? W czym tkwi jego fenomen? Dlaczego jest tak popularny? Dlaczego nie jest aż tak popularny, jak być powinien? Czy to prawda, że sukcesu nie sposób przewidzieć, ale warto się na jego wypadek zabezpieczyć?

Nasz bohater rozgościł się w kieszeniach w drugiej połowie zeszłego roku, ale opowieść o nim trzeba zacząć znacznie wcześniej, bo w szalonych latach 90-tych. Ostatnia dekada ubiegłego wieku stała pod znakiem wielu trendów i szałów, lecz tylko jeden miał kształt jajka - Tamagotchi. Stworzona przez Bandai (po latach doszło do fuzji z Namco) elektroniczna zabawka oddawała w ręce gracza opiekuna małego kosmitę z obowiązkiem karmienia, sprzątania i uczenia delikwenta ziemskich obyczajów. Od troski właściciela zależało czy darmozjad wyrośnie na zadowolonego, pełnego życia, samowystarczalnego przyjemniaczka, czy na smutną, żałosną ciamajdę. Tak to wyglądało w założeniach. Nie zapominajmy bowiem, że Tamagotchi debiutowało w roku 1996. Mimo pewnych ograniczeń przywieszka do kluczy z monochromatycznym ekranem oczarowała wówczas świat. Nazwany połączeniem słów tamago (z japońskiego jajko) i watch (z angielskiego zegarek na rękę) gadżet znalazł niemal 80 milionów nabywców.
Czy ten sukces da się powtórzyć dziś? Oczywiście. Już to zrobiono.
Niepotrzebne było zaplecze potężnego koncernu czy dedykowany stworkowi sprzęt. ZaTamagotchi naszych czasów, aplikację na smartfony Pou odpowiada jeden człowiek - 24-letniPaul Salameh z Libanu. To może nie historia godna filmowej adaptacji, ale pokazuje, że powodzenie często sprowadza się do bycia w dobrym miejscu w odpowiednim momencie. I pożyczania od innych.

Czy ten sukces da się powtórzyć dziś? Oczywiście. Już to zrobiono.
Niepotrzebne było zaplecze potężnego koncernu czy dedykowany stworkowi sprzęt. Za Tamagotchi naszych czasów, aplikację na telefony i tablety.  Pou odpowiada jeden człowiek - 24-letni Paul Salameh z Libanu. To może nie historia godna filmowej adaptacji, ale pokazuje, że powodzenie często sprowadza się do bycia w dobrym miejscu w odpowiednim momencie. I pożyczania od innych.

Ale najpierw parę słów o Pou. Internet ochrzcił aplikację mianem "Tamagotchi 2.0" i choć sam autor odwołuje się od tego, zaznaczając, że Bandai żadnych pretensji do niego nie rości, to nie sposób temu nie przytaknąć. Oczywiście są pewne różnice. Tamagotchi to zestaw różnych stworków, Pou jest jeden. Tamagotchi mogły umrzeć, Pou jest nieśmiertelny. I tu się w zasadzie kończą. Salameh wykorzystał zwłokę Namco Bandai w przeniesieniu Tamagotchi w nową erę i przekuł ich pomysł w swój sukces. To historia stara jak sama własność intelektualna.
Pou trafia do nas w opłakanym stanie. Brudny, głodny, otoczony sugestywnymi (to ważne, zrozumiecie za chwilę) kupami z oczami (na pewno znacie ten kreskówkowy archetyp z zawijasem na górze). Po nakarmieniu, przemyciu podopiecznego gąbką (za wszystko dostajemy monety) oraz sprzątnięciu fekaliów zaczyna się dożywotnia przygoda z Pou . Przynajmniej w założeniach, moja skończyła się po 15 minutach. Cały świat aplikacji, na który składa się kilka pomieszczeń (kuchnia, salon, laboratorium) i podwórko stoi przed nami otworem. Od naszego doboru garderoby zależy czy Pou to chłopiec, czy dziewczynka. Ale oprócz ciuchów możemy też dokupić dekorację dla domu czy różnorakie gadżety. Skąd wziąć na to pieniądze? To proste. Monety dostajemy za opiekę nad Pou czy sukcesy w minigierkach (klony Doodle Jump i innych popularnych gier oraz kuglarskie sztuczki, także online) lub dokupujemy za prawdziwą krwawicę. I to by było na tyle. Proste, przejrzyste, niezbyt oryginalne, ale działa. I to jak.

Pou już w sierpniu wziął szturmem platformy z Androidem, a w listopadzie zaatakował również te z iOS-em. Efekt? Darmowa, androidowa wersja dominuje miesięcy listę najchętniej ściąganych darmowych aplikacji w sklepie Play. Nie sposób określić dokładnej, całkowitej liczby pobrań z platformy Google, ale mowa o rejestrze od 50 do 100 milionów. I to górnych jego przedziałach, które lada moment i tak staną się za ciasne, bo każdego dnia Pou znajduje około 300 tysięcy nowych domów. Na AppStore, gdzie aplikację wyceniono na 1.99$ nie radzi sobie gorzej. Pouzdobył szczyt popularności w kategorii produkcji dla dzieci w ponad 90 krajach i regularnie gości w top 10 wszystkich płatnych appek. To niesamowity sukces. Czy Salameh, który wydał grę pod szyldem Zakeh jest na niego gotowy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz